Strona głównaPodróżeNurkowanieBoszkowo, sprzątanie jeziora Dominickiego

Boszkowo, sprzątanie jeziora Dominickiego

Wash&go, czyli dwa w jednym

Propozycja wyjazdu nad jezioro Dominickie wyszła przy okazji ustalania terminu spotkania z desantem z Kanady. Czemu nie, pomyślałam sobie, zawsze można spróbować wyrwać się z pracy, a w Boszkowie mnie jeszcze nie było. W ten sposób w piątkowy poranek siedziałam w nurowozie Wilczego i obserwowałam małolata, tankującego skuterek z dystrybutorka obok.
Małolat ruszył ze stacji, wkrótce jednak dogoniliśmy go na drodze do Zgierza.
– O, znów ten Mister Białe Skarpetki – skomentował Wilczy, starając się go pozbyć. Korki sprawiły, że Mister Białe Skarpetki minął nas bokiem i pojechał przed siebie, a my utknęliśmy obok wojskowego auta ewidentnie terenowego, któremu zaczęliśmy okazywać niezdrowe zainteresowanie. Bo miał różne wystające cosie, które służyły do nie wiadomo czego :)
Wreszcie jednak korek, zwieńczony paskudnym i rozkopanym skrzyżowaniem, skończył się i mogliśmy pojechać dalej, po Marcina13736. Chłopaki zrobili przemeblowanie w bagażniku, upchnęli wszystko i ruszyliśmy na autostradę. Głodniejąc z każdą chwilą bardziej…
Bramki na autostradach opróżniały nasze kieszenie po 13 zł za każdym razem, stacja benzynowa z hot-dogami i kawą opróżniła więcej, a przystanek w Poznaniu zrujnował finansowo mnie, no ale czasami tak już bywa, jak się ma kosztowne hobby ;-p
Wreszcie, posiłkując się GPSami z telefonów, dotarliśmy na miejsce i przy pomocy DarkaS ulokowaliśmy się w domkach w ośrodku wypoczynkowym Kuratorium Oświaty. Ośrodek ma takie relikty jak Sala Telewizyjna na przykład, ale też bardzo przyzwoitą i miłą obsługę, więc idzie z duchem czasu :)

 

IMG_9866

Wilczy:
Poszedłem sam odhaczyć nas na liście uczestników. Darek wydał nasze identyfikatory (dwustronne, bardzo fajny pomysł) i pyta:
– A “psyche” to kto?
– Yyyy… – zbaraniałem – Kobieta…
– Dobra. To mi wystarczy.
Musiałem mieć bardzo mądry wyraz twarzy.
– Wiesz, chodzi mi tylko o zakwaterowanie.
Jasne. I tak, dostaliśmy klucze do naszego apartamentu de lux. Miał nawet umywalkę z zimną wodą, a co :)

Po kolacji spotkaliśmy się wszyscy przy barze, każdy przyssał się do jakiegoś piwka, które na bieżąco państwo z baru upychali do lodówek, pojawiły się gitarki i impreza się rozpoczęła.
Głównymi bardami okazali się Dominik z zespołu Mohadick oraz Andrzej, pierwszy trochę w kierunku szant, drugi w kierunku Dżemu, śpiewali prawie wszyscy (czasami niestety ;), mnie trafiło się ciasto do pokrojenia, od czasu do czasu pojawiało się nowe piwo i docierali na miejsce nowi przyjezdni i tak nam uroczo minął czas do… no, do późna :) Do porządnej soboty :)))

Wilczy:
Rozśpiewana imprezka trwała w najlepsze, kiedy ktoś zastanowił się głośno:
– Czy ktokolwiek w ogóle się wybrał dzisiaj na nocne nurkowanie?
– No jak to? Po piwie? – oburzył się ktoś inny.
– Eeee – parsknął DarekS – Na trzeźwo to każdy potrafi!

W sobotę okazało się, że trzeba wstać, bo śniadanie. A w dodatku spaliśmy przy otwartym oknie, a mimo to nic nas nie zjadło. Nadrobiło nocy następnej…;)
Po śniadanku silna grupa pod wezwaniem przeniosła się do baru, gdzie przy kawie i innych przyjemnościach rozpoczęła się akcja Sprzątanie Jeziora Dominickiego. Spotkanie forum było tylko częścią większej imprezy, zatem do ośrodka przybyły tłumy, żądne rejestracji i biegania po krzakach, tudzież nurkowania w poszukiwaniu złomu, puszek, opon, plastiku i wszelkich innych śmieci, którymi pokryta była okolica. Powstawały grupy wodne i lądowe, jedni wskakiwali w pianki i całą resztę rynsztunku i byli wiezieni łodzią motorową w konkretne obszary jeziora, które mieli eksplorować. Inni zbierali się z przewodnikami w okolicach sceny na plaży i wyruszali na podbój brzegów jeziora. Ze sceny co i rusz Dominik informował o kolejnych grupach, wyruszających w poszukiwaniu śmieci. Na plażę co jakiś czas wjeżdżał traktorek, ciągnący platformę ze sprzętem nurkowym następnych grup. Ognisko z grillem było już przygotowane. Sponsorzy hojnie obdarowywali wszystkich napojami, stosy kiełbasek i kaszanki wskakiwały na grilla, tłum się przewalał, słońce raz świeciło, raz chowało się za chmurami, zrywał się wiatr, kolejne ufoludki w nurkowych ubrankach wskakiwały do wody, a pośrodku tego wszystkiego rosła góra śmieci…

Wilczy – moczenie dzienne:
Ponton dość szybko dowiózł naszą grupę w okolice plaży po drugiej stronie jeziora. Skok na plecy do wody i już przeczesujemy dno w poszukiwaniu śmieci. Okazuje się, że nie tak łatwo je znaleźć, chyba trafił nam się niezbyt zaśmiecony odcinek. Poza tym, puszkom po piwie (tych jest najwięcej) coraz lepiej wychodzi chowanie się wśród wodorostów. Jest ciepło, bardzo płytko i leniwie. Po umówionych 45 minutach wtarabaniamy się z Marcinem13736 na ponton, czekamy jeszcze chwilę na drugą parę i już razem wracamy do ośrodka.

Statystyki ze strony http://www.leszno24.pl/ twierdzą, że nad jeziorem zjawiło się 300 osób i zebrano 21 metrów sześciennych śmieci. Niezły wynik, nie? Biorąc pod uwagę, że ktoś te śmieci wcześniej tam zostawił… Wstydźcie się, ludzie!…
Śmieci zostały zabrane, akcja zakończyła się wspólnym zdjęciem, koncertem orkiestry dętej oraz szantowego zespołu Mohadick. Ognisko pod grillem, rozpalane przy pomocy powietrza z butli (bo drewno było mokre ;-p), miało ogromne powodzenie, na kiełbaskę czy kaszankę załapał się każdy, a największe wzięcie miała musztarda :) I wtedy objawiła się jOrka razem z polarkiem dla mnie, czym uratowała mi wieczorne życie towarzyskie :) Swoją drogą, miło jest się spotkać po latach :)
Do kiełbaski można było napić się piwa. To znaczy – kto mógł, ten mógł, spora część bandy nurkowej planowała nocne nurkowanie, nawet pomimo tego, że średnia głębokość nurkowania w dzień wyniosła… 1 metr ;-p Teraz za to był czas na oglądanie oferty sklepów i testowanie różnych sprzętów, Wilczy przyssał się do skrzydła i pożyczył je na nocne zejście, po czym – bardzo szczęśliwy – oglądał je, macał, przypinał do świeżo naładowanej butli i bawił się tym wszystkim ze dwie godziny.

Zwózka sprzętu nad jezioro.
Ubieramy się i do wody!
Uch, ciężki ten sprzęt!
Chlup, chlup :)
Załoga przed wyjazdem po śmieci.
Jacek i jego sprzęcior :)
Chłopaki płyną na misję.
Rozpalanie ogniska przy pomocy butli z powietrzem :)
Łup.
Grill :)
Woda wyciąga… znaczy: zjadłoby się coś! :)
Portrecik w czapuniach :)

Przez ten czas ja piłam piwo.
JOrka też :)))
Powoli zachodziło słońce, zespół kończył występ, nurkowie zaczęli się zbierać pod wodę, reszta stabilizowała się dookoła ogniska z grillem. Ktoś odkrył kiszone ogórki i smalczyk, sponsorzy rozdawali resztki zapasów – na przykład urocze czapeczki w kolorze białym i czarnym. Ciężko się zdecydować :) Pani w barze na widok wchodzących wiedziała już, jakie piwo ma wyciągać z lodówki :)
Grill miał ciągłe wzięcie do końca imprezy, zresztą poza kiełbaskami i kaszanką pojawiła się karkóweczka. Jedynie kręcący wiatr sprawiał, że ławeczki poustawiane dookoła grilla czasami gdzieś wędrowały, jednak krąg się zacieśniał w miarę spadania temperatury. Po jakimś czasie przy ognisku została sprawdzona ekipa plus dwie gitary i Dominik stwierdził, że jedziemy repertuarem z dnia poprzedniego, czyli to, co wszyscy dobrze znają i kochają, i będą śpiewać. No i tak trochę nawet śpiewali :)
Jednakowoż wizja śniadania o 9 rano wymiotła mnie sprzed ogniska przed 2, więc nie wiem, jak zakończyła się impreza – ale chyba strat w ludziach nie było…;)

Wilczy – moczenie nocne:
Nareszcie długo oczekiwany “nocnik”! Wybieramy się na niego razem z Gosią (zwaną “arkac123”) i Arkiem (zwanym “Mężem”, tudzież “+1”), a w ostatniej chwili dołącza także Ania. Jezioro w okolicach ośrodka jest płytkie, stąd pływamy głównie na głębokości 2-3 metry, ale dzięki temu praktycznie non stop widzimy jakieś ryby. Ładnie wyglądał szczupak, który wkurzony tym, że na niego z czterech stron świecimy, odpłynął – ale nie jak zazwyczaj w bok, tylko do góry ponad nas. Cwana sztuka, może już się nauczył, że nury może i czasem gonią ryby nad dnem, ale już nie w górę :) Kiedy potem wypatrzyłem jeszcze, bawiącego się w murenę, węgorza pomyślałem: “aha, psyche zrobi mi później burę, że ryby znowu tylko oglądam, zamiast wytargać z wody i wrzucić na patelnię”. Smażone ryby to niesamowicie smaczna rzecz. Jednak te z jeziora wolę zostawić nieruszone – niech rosną wzdłuż i wszerz, a podczas następnego nurkowania pojawią się tłumnie, razem z dziećmi, żonami, szwagrami i sąsiadami :)

Niedziela początkowo była jeszcze leniwa, część osób zbierała się zanurkować jeszcze gdzieś dalej, część zbierała zabawki, jeszcze jakaś kawa, jeszcze jakieś opowieści, ustalenia, co dalej, “To co teraz sprzątamy?”, “To kiedy następne spotkanie?” i w końcu “To do zobaczenia!” :) I tak opuściliśmy gościnne Boszkowo, mając w pamięci superimprezę i nowe twarze. Podziękowania dla organizatorów i… co się mówi nurkowi? Bo przecież nie “Stopy wody pod kilem!” ;)))

A w ramach wisienki na torcie DarekS opublikował w magazynie Nuras dwa teksty z naszej strony – o nurkowaniu w Egipcie i o wycieczce do Włoch :)

Wyszperane w sieci:

Forum Nuras
Cyfrowy miesięcznik nurkowy Nuras.info

(maj 2011 r.)

Odpowiedz

Skomentuj
Podaj swoje imię

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Jak się spotkali? Przypadkiem, jak wszyscy. Jak się zwali? Na co wam ta wiadomość? Skąd przybywali? Z najbliższego miejsca. Dokąd dążyli? Alboż kto wie, dokąd dąży?

Denis Diderot "Kubuś Fatalista i jego pan"

Najchętniej czytane